Ciepło, czysto, sucho – kto by nie chciał mieszkać pod dachem, prawda? Domy i mieszkania to nie tylko wymarzone schronienie dla Ciebie, ale też dla współlokatorów, których raczej nie darzysz szczególną sympatią: dla robaków i pajęczaków.
Tak na początek…
Tak, wiemy, że to nie robaki, tylko owady lub – szerzej – stawonogi. Ale to nie jest artykuł przygotowany dla miłośników biologii, tylko osób, które chcą mieszkać w swoich domach ze spokojem i ze świadomością, że pod łóżkiem czy za szafką nic innego nie żyje. No właśnie: czy robakami w domu trzeba się przejmować? Na pewno od czasu do czasu z jakimś z nich się spotkasz. Większość jest całkowicie niegroźna i zobaczenie pojedynczego osobnika niekoniecznie musi rozpoczynać przygotowania do robaczej wojny, ale nie oszukujmy się: kiedy takie spotkania stają się coraz częstsze, robali trzeba się pozbyć. A jak to zrobić? Jak to mówią – żeby wroga pokonać, najpierw trzeba go poznać.
Najczęściej spotykane robaki i ich zwalczanie
Zobaczmy, jak zwalczać najpopularniejsze robaki, które występują w domach.
Rybik cukrowy w łazience
Rybiki cukrowe najczęściej mają około centymetra, choć teoretycznie mogą dorastać nawet do dwóch. Są jasnoszare lub prawie czarne, ich ciało pokryte jest pancerzykami zakrywającymi prawie całego owada. Mają długie czułki i pewnie się im nie przyglądasz, ale też charakterystyczne szczecinki na odwłoku. Jak sama nazwa wskazuje, najchętniej jadłyby cukier, ale w praktyce – ponieważ wolą ciepłe i wilgotne miejsca – pozostaje im żywienie się choćby martwym naskórkiem w łazience. Generalnie z naszego punktu widzenia są wszystkożerne: dadzą radę papierowi, drewnu, klejom organicznym czy mięsu.
Rybika – jeśli jest jeden lub dwa – da się nawet polubić. Żeruje w nocy w łazience, więc możesz nawet nie wiedzieć, że mieszka z Tobą, ale najprawdopodobniej, kiedy go zobaczysz, zechcesz się współlokatora pozbyć. I masz na to dwa sposoby: pierwszy to po prostu więcej, częściej i dokładniej sprzątać. Rybiki żywią się tym, co znajdą na podłodze (nie wspinają się po ścianach), więc jeśli nie znajdą niczego godnego uwagi – odejdą. Druga opcja to chemia.
Roztocza - usuń z domu dywany
Roztocza żyją z Tobą zawsze i na pewno wszystkich się nie pozbędziesz. Większości z nich nie zobaczysz, bo tylko największe gatunki dorastają do milimetra, więc pewnie wiedza o tym, że mają osiem odnóży i wyglądają często jak mikroskopijne dafnie, niewiele Ci pomoże. Żywią się tym, co spada na powierzchnię: martwymi komórkami naskórka, mikroskopijnymi resztkami żywności itd. Generalnie utrzymuje się ich populację w ryzach, regularnie odkurzając, piorąc i wietrząc. Zwykle niewiele więcej trzeba. Tylko osoby wykazujące alergię na roztocza (a ściślej rzecz biorąc, to częściej na odchody roztoczy) powinny rozejrzeć się za specjalistycznymi środkami czyszczącymi. I nie oszukujmy się: usunięcie z domu dywanów i całkowita wymiana pościeli mogą też sporo zrobić, ale to za mało.
Rybiki cukrowe najczęściej mają około centymetra, choć teoretycznie mogą dorastać nawet do dwóch.
Pajęczaki i sposób na sok z cytryny
Z pajęczaków w domu spotkasz pająki i kosarze (to te małe kulki na dwucentymetrowych odnóżach). Ciekawostka: w większości są to pająki, które nie potrafią przeżyć poza domem i jeśli zechcesz go „uratować”, wypuszczając do ogrodu, to przyspieszysz tylko jego koniec. Co, nie oszukujmy się, i tak jest przecież twoim celem.
Jest parę domowych sposobów na pajęczaki: spryskanie kątów sokiem z cytryny, zostawienie tu i ówdzie kasztanów i żołędzi itp. Ich wspólną cechą jest niska, a w zasadzie niemal zerowa skuteczność. Prostym rozwiązaniem jest regularne usuwanie pajęczyn – ich rozwieszanie to dla pająka spory wydatek energetyczny, więc jeśli pajęczyny będą co chwila znikały, pająk wyprowadzi się gdzieś, gdzie będzie mu łatwiej żyć. A jeśli szukasz szybkiego i skutecznego sposobu to – cóż – po prostu chemia. Specjalne preparaty, które niszczą pajęczyny i zabijają pająki (czy ogólnie – pajęczaki) nie kosztują fortuny i pomagają pozbyć się uciążliwych sublokatorów.
Muchy domowe - pułapka to dobry pomysł?
W niczym nie przeszkadzają, a fakt, że – tylko nieliczne gatunki – żerują na padlinie lub kale, choć zdecydowanie nie brzmi jak zaproszenie do nawiązania długotrwałej przyjaźni, w rzeczywistości nie powinien napawać grozą. Co z tego jednak, skoro uporczywe bzyczenie muchy, która nie potrafi znaleźć wyjścia przez otwarte na oścież okno, po prostu doprowadza do szewskiej pasji. I najbardziej znanym sposobem ludowym jest oczywiście rozgnieciony muchomor.
Z pajęczaków w domu spotkasz pająki i kosarze (to te małe kulki na dwucentymetrowych odnóżach)
Ciekawostka: mucha po kontakcie z muchomorem dalej żyje, tylko jest ogłuszona i nie reaguje na bodźce zewnętrzne. Ponieważ zwykle, zanim dojdzie do siebie, ktoś ją zdąży wynieść, stąd błędne przekonanie, że muchomor zabija muchy.
Muchy zabija się albo lepem – niezbyt to estetyczne – albo w specjalnych pułapkach feromonowych. Te ostatnie są bardzo skuteczne, ale mogą działać tylko na niektóre gatunki, co oznacza, że pozbędziesz się niektórych much, a inne nic sobie z pułapek nie zrobią. Być może więc lepszym rozwiązaniem jest po prostu moskitiera.
Mklik mączny (mól spożywczy)
Mkliki (dlaczego zamiast tej pięknej nazwy mówi się na nie po prostu: mole spożywcze?) to pierwsze w tym zestawieniu robaki, które faktycznie jest za co darzyć antypatią. Potrafią dostać się do pozornie niedostępnych miejsc: toreb z mąką, opakowań z herbatą, woreczków z kaszą itd. Tam samice składają jaja. Samych jaj raczej nie zobaczysz, ale ich obecności domyślisz się po czymś w rodzaju bardzo drobniutkich pajęczynek, do których czepiają się pojedyncze drobinki mąki. W zasadzie jedyne, co możesz wtedy zrobić, to dokładnie przejrzeć szafkę z suchymi produktami spożywczymi, albo wszystkie je wyrzucić bez przeglądania. Szafkę umyj, a dla pewności umieść w kuchni również pułapkę na mole spożywcze (serio, nikt nie nazywa tego pułapką na mkliki).
Jeśli nie zareagujesz w porę, możesz dostrzec też imago, czyli dorosłą formę mklika – to małe (centymetr do półtora) „motylki” przypominające mole odzieżowe, ale raczej szare niż złotawe.
Muchy zabija się albo lepem – niezbyt to estetyczne – albo w specjalnych pułapkach feromonowych.
Psotnik zakamarnik nie jest groźny
Mimo dość sympatycznej nazwy, raczej trudno go lubić. Sam w sobie co prawda groźny nie jest, choć może przenosić bakterie gnilne, ale znacznie poważniejszym problemem są jego odchody. To jeden z silniejszych alergenów, z jakimi możesz zetknąć się w domu. Psotnik ma tylko około milimetra i może żywić się w kuchni, ale nie jest wybredny: stare książki i tapety też są dla niego OK.
Nie produkuje się specjalnych środków owadobójczych na psotniki, bo można je łatwo wybić, wietrząc mieszkanie i dbając o to, żeby wilgotność nie wykraczała raczej powyżej 60% – wtedy cykl rozrodczy się przerywa, giną nawet larwy i obumierają już złożone jaja.
Kołatki domowe atakują drewniane meble
Te szkodniki drewnianych mebli są spotykane coraz rzadziej (powtórzmy: drewnianych mebli). Mają po około 4 milimetry, ale nie poznaje się ich po wyglądzie, tylko po kołataniu: to odgłos, który towarzyszy owadom próbującym przebić się przez twarde fragmenty drewna. Ochrona przed nimi bywa trudna. Po pierwsze: najlepiej byłoby wyrzucić drewniane meble. No ale wiadomo – to nie o to chodzi. Owady można usunąć, oddając meble do wyspecjalizowanego zakładu, gdzie zostaną „zagazowane”. Później jednak trzeba będzie pomyśleć o renowacji mebli i ich zabezpieczeniu przed kolejnym atakiem szkodników.
Jeśli myślisz, że dziś pluskwy widuje się tylko w kiepskich motelach, to jesteś w błędzie.
Mrówki faraona mogą roznosić bakterie
Dziś są coraz rzadziej spotykane, ale to nie znaczy, że ich nie widać. Małe czerwonopomarańczowe mróweczki w zasadzie nie są groźne, ale mogą przyczyniać się do roznoszenia bakterii i tworzyć korytarze, którymi będą podróżowały inne owady. Poza tym podejrzewa się, że część osób może być uczulona na ich odchody. Poza tym – dawniej uznawano je za poważne szkodniki i te historyczne zaszłości w połączeniu z ewolucyjnym lękiem ludzi przed mrówkami sprawiają, że każdy chce się ich jak najszybciej pozbyć. Po pierwsze więc trzeba ustawić pułapki lub użyć preparatu biobójczego targetowanego na mrówki. Po drugie – choć w zasadzie ze względów praktycznych kolejność dobrze jest odwrócić – trzeba znaleźć otwory, którymi mrówki dostały się do domu i je zalepić, uszczelnić i zabezpieczyć. Czym? Tak naprawdę czymkolwiek: gipsem, masą szpachlową, czasem wystarczy nawet kulka papieru – mrówki może i są pracowite, ale nie na tyle, żeby upierać się przy swojej stałej ścieżce.
Mącznik młynarek jest łatwy do rozpoznania
Dorosłego mącznika łatwo poznać: to dwucentymetrowy chrząszcz z charakterystycznym, podłużnym żebrowaniem na czarnych pokrywach skrzydłowych. Imago jednak widuje się rzadko – zwykle będziesz mieć do czynienia z larwami, który żerują na mące. Jaj i pierwszych form możesz nawet nie zauważyć, bo nie różnią się od mąki. Później larwy stają się brązowe i jeśli przesiewasz czasem mąkę do ciasta, zobaczysz je na sicie. Pierwszy krok ochrony – wyrzucić całą mąkę i profilaktycznie przejrzeć inne produkty, choć w odróżnienia od mklika mącznik jest raczej dość wybredny.
Krok drugi: warto pomyśleć o rozstawieniu pułapek na mączniki. Niekiedy przeczytasz na pewno, że odstrasza je zapach mięty czy cytryny, ale to metoda o wątpliwej skuteczności i tak naprawdę domowe sposoby lepiej sobie darować i od razu przejść do tego, co nauka robi najlepiej: rozwiązywania problemów za pomocą chemikaliów.
Prusaki i karaluchy - musisz zadziałać szybko!
Trudno odnieść się do ich szkodliwości (choć nie jest zerowa ze względu na przenoszenie innych szkodników i pasożytów), ale z pewnością są to najbardziej odrażające z domowych robaków. Ponieważ tryb życia mają podobny, zamieszkują podobne nisze ekologiczne, tylko kolorem się od siebie różnią, nie ma sensu omawiać ich oddzielnie. Kiedy zobaczysz choć jednego, to znak, że trzeba zacząć działać. I tu ważna uwaga: wszystkie owady wymienione wcześniej były raczej niezbyt ruchliwe i jeśli zagnieździły się w twoim domu, to tam zostawały aż do końca, jaki im zgotujesz. Karaczany i prusaki za to znakomicie migrują między mieszkaniami i domami, więc wszystkie działania należy skoordynować. Jeśli choć jeden z mieszkańców się wyłamie, to powrót robactwa jest tylko kwestią czasu.
I teraz tak: rozstawienie różnego rodzaju pułapek jest jak najbardziej sensowne, ale konieczna jest profesjonalna dezynsekcja. Stosuje się w niej kilka ciekawych środków chemicznych, które zdecydowanie nie należą do przyjaznych środowisku. Zabieg trzeba powtórzyć kilka razy – co 3-4 lub co 7-8 tygodni (odpowiednio dla prusaków i karaluchów). Wszystko dlatego, że chemia biobójcza działa tylko na owady w określonym stadium rozwoju, a powtórzenia mają sprawić, że kolejne pokolenia też nie zdążą się rozmnożyć.
I teraz tak: tępienie pluskiew podstawową chemią może nie jest złym pomysłem.
Mole odzieżowe przypominają ćmy
Ach, to wręcz archetypowy owadzi wróg! Wyglądem przypominają okołocentymetrowe złotawe ćmy. Samice składają jaja głównie na wełnianej odzieży, a larwy włókno po włóknie pożerają swetry, płaszcze i sukienki. Ich wybicie jest proste, ponieważ w każdym sklepie można kupić pułapki na mole. To jednak również jeden z tych przypadków, w których domowe metody działają naprawdę nieźle i nie, nie chodzi o naftalinę, choć ta też daje radę, ani nawet o lawendowe czy cytrynowe zapachy. Wiele osób twierdzi, że znacznie skuteczniejsze jest rozłożenie w szafie… gazety. Wszystko przez to, że farba drukarska zawiera lotne związki, które działają jak repelenty. I to prawdopodobnie jedno z najwspanialszych zastosowań tabloidów, w których na czarno zadrukowana jest cała strona!
Pluskwa domowa wróciła do domów!
Jeśli myślisz, że dziś pluskwy widuje się tylko w kiepskich motelach, to jesteś w błędzie. Ten owad wrócił niestety do domów i bywa prawdziwym utrapieniem. Pluskwy dorastają do 4-5 milimetrów, ale znaleźć je trudno, bo w dzień skutecznie się chowają. Jeśli się wie, gdzie szukać, to można znaleźć ich milimetrowe jaja. Niestety zwykle znacznie szybciej o obecności pluskiew informują ślady po ich ukłuciach – swędzące, czerwone i powtarzające się każdej nocy.
Jest parę domowych sposobów na pajęczaki: np. spryskanie kątów sokiem z cytryny
I teraz tak: tępienie pluskiew podstawową chemią może nie jest złym pomysłem. Proszki, pułapki, spraye i cała masa produktów dostępnych w sklepach naprawdę może dać radę, ale przede wszystkim trzeba wiedzieć, gdzie je nanieść, żeby owady wybić. Dlatego znacznie częściej ten etap się pomija i wzywa fachowca. Pluskwy można zabić dwutlenkiem węgla, co jest bezpieczną dla ludzi metodą, albo środkami biotoksycznymi. Wszystko jednak rozbija się nie o to, czym je truje, tylko o to, jakie powierzchnie się zabezpiecza, bo to nieprawda, że pluskwy żyją w materacu – równie dobrze mogą nocować (a właściwie chować się na dzień) za listwy przypodłogowe lub za odstającą tapetę. Doświadczenie profesjonalisty pozwala je znaleźć i szybciej pozbyć się kłopotu.
Czy to wszystko?
Ależ skąd! Lista domowych robaków jest zdecydowanie dłuższa i można ją rozbudowywać bez końca. Ale zamiast tego, lepiej pokusić się o krótkie podsumowanie.
- W przypadku szkodników kuchennych zawsze trzeba będzie wyrzucić sporo żywności.
- Poza molami odzieżowymi trudno będzie znaleźć gatunek, który uda się wytępić domowymi metodami.
- Dobrze jest zabezpieczyć się przed domowymi robakami, po prostu dbając o czystość, wietrząc, piorąc i regularnie odkurzając cały dom.
- Kiedy profilaktyka zawodzi, można sięgnąć po środki chemiczne ze sklepu. Większość z nich ma stosunkowo wąskie spektrum działania, więc jeśli znajdziesz kilka szkodników, to zwykle trzeba zastosować kilka różnych preparatów.
- Kiedy problem jest poważny albo masz problem ze zidentyfikowaniem gatunku, nie czekaj – skonsultuj się z profesjonalną firmą świadczącą usługi dezynsekcji. Często krótszy czas reakcji pozwala na ograniczenie kosztów eksmisji niechcianych współlokatorów.